Futbolowa Liga Szóstek

Taki nagłówek nie jest pomyłką w tekście. Pierwsza połowa przyniosła wszystko, czego kibice nie lubią najbardziej. Podwójne zasieki, jakie ustawiła każda ze stron, skuteczna gra defensywna, pewne wsparcie od golkiperów, nie za wiele nie za ciekawych akcji, bezpłciowe uderzenia - to mogło skończyć się tylko bezbramkowym remisem. Najciekawszą sytuacją, był wykonywany w 24 minucie przez eLCe aut, po którym futbolówka wpadła bezpośrednio - bez udziału jakiegokolwiek innego zawodnika - do siatki, co naturalnie jako gol uznawane nie jest. Dodajmy, że w drugiej połowie podobna sytuacja była również udziałem rywala.

Skutecznie z faulem

W drugiej części już częściej mogliśmy zawiesić na czymś oko. Zadbał o to głównie zespół w czerwonych koszulkach, który przesunął grę wyżej. Wynik 0:0 utrzymywał się, ale choćby bardzo mocny strzał w spojenie słupka z poprzeczką z około 10 metrów zwiastował nadchodzące trafienie. Tak też się stało w 37 minucie. W polu karnym był Łukasz Kózka, dość długo szukał pozycji do oddania strzału, ale wreszcie znalazł się sam przed golkiperem, posyłając futbolówkę obok niego. Bramkarz przy okazji interwencji zdołał go jeszcze zahaczyć, ale w myśl zasady korzyści oraz jako że to nie koszykówka, gola trzeba było zaliczyć, a nie koncentrować się na faulu. Siedem minut później w ślad współpartnera, podwajając przewagę, poszedł za to Patryk Rauczyński.

Czyste konto z plusem

Ostatecznie BiegunSportowi nie udało się zmazać zera po stronie zysków, w czym swój wymierny udział miał bramkarz Piotr Osiecki. Skuteczna gra na linii, dobra na przedpolu, spokój wprowadzany w tyłach sprawiały, że zawodnicy z pola grali z dużą pewnością siebie poczynali sobie w tyłach. Być może w uznaniu tych zasług koledzy zdecydowali, że to właśnie golkiper "Czerwonych" podszedł do rzutu karnego podyktowanego w finałowych fragmentach. Uderzenie było takie jak cały mecz w jego wykonaniu - bardzo pewne. Trafienie świetnie podsumowało występ Piotra.