Sędzia:
-
Video:
Cierpliwość cnotą
Chociaż spotkanie rozpoczęło się kilka chwil po 20-tej, to na prawdziwą rywalizacje musieliśmy czekać kilka niesamowicie dłużących się minut. W oczekiwaniu na kolegów, którzy utknęli w korkach, obie ekipy (choć uczciwie trzeba przyznać, że brylował w tym wicelider rozgrywek) zafundowały obserwującym mecz, na którego tle bardziej interesująca byłaby radiowa transmisja z przebiegu schnięcia farby na frontowej ścianie spiżarni.
Pokuta nagrodą
Ci którzy przetrwali beznadziejny do obserwowania początek, zostali jednak nagrodzeni w sposób wybitnie kapitalny. Obie drużyny stworzyły absolutnie fantastyczne widowisko, w którym niczego nie można było być pewnym nawet przez moment. Skazywana na przegraną Nafta rozpoczęła świetnie, bo od dwubramkowego prowadzenia. Formalnym gościom udało się wyrównać tuż przed ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy, gdy drugi raz na listę strzelców wpisał się Mateusz Wołowski. Miało to zwiastować powrót Rafisu na zwycięską ścieżkę, ale do głosu ponownie doszli rywale po pół godzinie gry prowadząc 4:2. Tym razem ekipie w niebieskich strojach do doprowadzenia do remisu wystarczyły ledwie 3 minuty, ale mylili się wszyscy myślący, że to odwróci losy spotkania.
Wet za wet
Odpowiedź "Nafciarzy" była błyskawiczna. Trafieniem hattricka skompletował Paweł Słonina i nacierający rywale musieli się sporo natrudzić, by ponownie remisować. Cóż z tego? Dwie minuty później znów trzeba było gonić, bo minimalne prowadzenie odzyskał Patryk Jamrozik, co graczy Rafisu doprowadzało do sportowej wściekłości pomieszanej z bezsilnością wobec dyspozycji przeciwników. Ci byli blisko kompletu punktów, ale kilkadziesiąt sekund przed końcem swojego hattricka zaliczył Wołowski i pomimo ogromnych chęci na zmianę w ostatnich chwilach, starcie zakończyło się zasłużonym podziałem punktów.
VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=AkiJegIRVW8
Brak zdjęć
Aktualnie brak zdjęć do wyświetlenia.